Grzegorz ponownie na Wielkim Kręgu… Płynie z Australii na Nową Zelandię
- Szczegóły
Grzegorz na swoim jachcie „Regina R” (fot. Tom Koprowski)
Bez większego rozgłosu - w czerwca 2015 roku - nasz żeglarz Grzegorz Węgrzyn wyruszył ze Szczecina swoim jachtem „Regina R”, z ambitnym zamiarem opłynięcia świata non-stop, trasą Szczecin – Szczecin, w czasie poniżej 300 dni! Niestety Neptun miał dla niego inne plany, sztormy i kłopoty, stąd późniejsze zawinięcia na Wyspy Zielonego Przylądka, do Kapsztadu, i wreszcie do Australii (we wrześniu 2016 r. - o czym już pisałem). Uparty Grzegorz płynie jednak dalej, w stylu niegdysiejszych samotników, bez stałego satelitarnego kontaktu ze światem, gdy więc znika gdzieś za horyzontem po jednej stronie oceanu, to potem pojawia się dopiero po jego przepłynięciu i po kolejnym wejściu do portu, już po drugiej stronie…
Tak było też z przejściem Oceanu Indyjskiego – właśnie przez cały łańcuch przyjaciół żeglarzy – m.in. via Wojtek Jacobson ze Szczecina, Kazik Jasica z Nowej Zelandii, Zbigniew Gniatkowski i Tom Goprowski z Australii, docierają z drugiej strony globu kolejne, dobre wiadomość – Grzegorz, dzięki pomocy tamtejszych żeglarzy Polonusów, ruszył już dalej, do Nowej Zelandii…(WS) (czytaj więcej)
*****
Po przepłynięciu Oceanu Indyjskiego jacht „Regina R” wymagał wielu napraw, a jego kapitan odpoczynku. Grzegorz, korzystając z pomocy rodaków w Perth, Melbourne i Sydney, wymienił takielunek, naprawił silnik i zniszczone żagle, oraz zakupił używany samoster, który otrzymał nazwę „Polonia”. Wyruszył ze Szczecina w samotny rejs dookoła świata w czerwcu 2015 roku. Wyprawa o nazwie „Samotny rejs dookoła globu” miała być realizowana bez zawijania do portów, na trasie Szczecin – Szczecin, w okresie krótszym niż 300 dni. Już na Atlantyku awarie na jachcie zmusiły kapitana do zatrzymania się na Wyspach Zielonego Przylądka. Rejs przestał być non- stop, ale kapitan Węgrzyn postanowił kontynuować okrążanie globu, chociaż w Kapsztadzie trzeba było dokonać kolejnych napraw. Następny etap przez Ocean Indyjski przyniósł wyprawie swoisty rozgłos w mediach, kiedy uznano „Reginę R.” za zaginioną. Obawy były przedwczesne, gdyż Grzegorz płynął zgodnie z planem, jednak brak kontaktu z nim skłonił przyjaciół do poinformowania o tym służb morskich.
Borykając się z kolejnymi awariami, w tym z zepsutym silnikiem, Grzegorz pokonał Oc. Indyjski i dotarł do Perth, a następnie przepłynął do wschodniej części Australii. W swoich relacjach szczególnie dziękuje Polonii, która w każdym z trzech odwiedzonych miast licznie go odwiedzała i pomagała, jak również organizowała zbiórki pieniędzy, dzięki którym można było zakupić niezbędny sprzęt i zaprowiantować jacht na dalszą podróż. Kolejny etap wiedzie do Auckland, gdzie „Regina R” powinna dotrzeć na przełomie lutego/marca br.. Grzegorz planuje tam spotkanie w nowozelandzkim biurze PŻM, która jest honorowym sponsorem rejsu, obok Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni i Akademii Morskiej w Szczecinie. Liczy również na spotkania z nowozelandzką Polonią, bo jak głosi jeden z banerów wywieszonych na jego relingu: „Polska jest wielka”. ..
Źródło: Monika Bronicka rejsy morskie sailing.pl 10.02.2017