WIELKIE ŻAGLE RAZ JESZCZE…
- Szczegóły
To kolejny album z tych, przy oglądaniu którego traci się rachubę czasu i szepcze: „chwilo trwaj”. Albumów o żaglowcach widziałam tak dużo, w domu mam ich sporą kolekcję, że już żaden nie powinien mnie aż tak zachwycać, tak zdumiewać. A jednak…
Ten album ukazał się niedawno i pod wieloma względami jest wyjątkowy. Wyjątkowość jest już w samej okładce. Z reguły wszystkie albumy poświęcone żaglowcom, żeglarstwu, wydawane w kraju lub zagranicą, na okładkach mają zdjęcie jednego lub kilku żaglowców. Album, o którym piszę ma okładkę ciemno granatową z białym tytułem „The Tall Ships Races”. A u dołu białymi cyframi wypisane cztery daty: 2007, 2013, 2015, 2017. To daty czterech finałów wielkich regat wielkich żaglowców w Szczecinie. Okładka jest intrygująca, wzbudza ciekawość, zachęca do otwarcia, zajrzenia do środka.
Album ma rzadko spotykany, nietypowy, kwadratowy format ( 30 x 31 cm ). A to pozwoliło na jeszcze ciekawszą prezentację zdjęć.
Tych zdjęć jest ponad 200. Siedem osób dokonywało wyboru spośród 15 000 fotografii (!). Zajęło im to prawie sto godzin. Autorów zdjęć jest 24. Większość z nich to członkowie Szczecińskiego Towarzystwa Fotograficznego (STF). Towarzystwo od lat współpracuje z CSL Internationale Spedition, z Centrum Kultury Euroregionu Stara Rzeźnia. Ta współpraca zaowocowała m.in. bardzo ciekawym albumem „Stara Rzeźnia”. Znakomitymi zdjęciami opowiedziano historię rewitalizacji i przebudowy dawnej obory na Łasztowni.
Wkrótce po tamtym wydawnictwie narodził się pomysł na album o finałach regat w Szczecinie. To pierwszy i jedyny na rynku album, który tak dokładnie i ciekawie przypomina co się działo w Szczecinie, gdy czterokrotnie miasto stawało się na parę dni żeglarską stolicą Europy. Są mapki tras regat w poszczególnych latach, są wyszczególnione porty. Są informacje jak wyglądały regaty w latach, w których Szczecin nie był na ich trasie. Jest to więc też znakomite kompendium wiedzy. Słowa, których autorem jest Wiesław Seidler są bardzo oszczędne, stanowią niezbędne minimum, bo przecież najważniejsze są fotografie.
Tomasz Seidler, Bogusz Borkowski, Marek Hołowacz i Piotr Bień (oni, między innymi, dokonywali wyboru zdjęć), przyznają, że nie były to łatwe decyzje. Zwłaszcza, że sami są też ich autorami. Były ostre dyskusje, ból serca, gdy trzeba było sporo dobrych zdjęć odłożyć (album nie jest z gumy). Ale zapewniają, że wszystkim zależało przede wszystkim na tym, aby był to znakomity album, aby opowiadał historię, przekazywał emocje, zachwycał urodą żaglowców, emanował radością, a także dumą, że finały regat tak bardzo na korzyść zmieniły Szczecin. I to się udało! I jest to rzeczywiście znakomity album.
Pozwala się cieszyć, ale przypomnieć jak było, jak bardzo (oczywiście na korzyść!) kolejne finały TTSR zmieniły Szczecin. W tym roku chodziliśmy nowymi, nadodrzańskimi bulwarami. A w 2007? Pamiętacie Państwo? Nabrzeże Starówka jeszcze było w eksploatacji, stał stary, portowy magazyn. Biegły kolejowe szyny, przestrzeń między nimi, a także nierówności podłoża wyłożono pilśniowymi płytami i tekturą. A kto pamięta ogromny statek „The World”? Właśnie w roku 2007 ten jedyny wówczas na świecie pływający apartamentowiec przypłynął do Szczecina na finał TTSR. Jest na fotografii.
Zachwycające są zdjęcia żaglowców pod pełnymi żaglami na morzu w czasie kolejnych wyścigów lub parad. Robią wrażenie fotografie żaglowców w określonym szyku płynących torem wodnym na Bałtyk. Ciekawe są zdjęcia robione o świcie (ciągle rzadkość), zdjęcia prac na pokładach, ulicznych parad załóg, lasu masztów przy nabrzeżach i kolorowych tłumów na bulwarach.
To idealny album na szare, jesienne wieczory, na dni z chandrą. Wystarczy przewrócić parę kartek, by wróciła radość, pojawił się uśmiech, a potem otwierać kolejne strony… A więc chwilo trwaj…
Album wydrukowało szczecińskie Wydawnictwo KAdruk. Słowa uznania.
KRYSTYNA POHL