Bajkowy rejs kolęd, cudów i radości…rozjaśniony światłem Bożego Narodzenia …
- Szczegóły
Jest to jedyna w naszym morskim Szczecinie taka noc – Noc Bożego Narodzenia – kiedy przebrany w strój Świętego Mikołaja pomnikowy na co dzień Marynarz schodzi z cokołu w Alei św. Jana Pawła II i rusza spacerem nad Odrę, gdzie dla odmiany staje przy sterze cumującego już przy fontannie na Wałach Chrobrego bajkowego korabia. Zabiera jeszcze na pokład cierpliwie czekających na niego przez cały rok dwóch legendarnych kamiennych żeglarzy – Jana z Kolna i Wyszaka, potem z Alei Żeglarzy jeszcze kolejnych załogantów – Ludka Mączkę i Kazia Haskę. Potem wszyscy razem ruszają w dalszy rejs, by pożeglować – jak kiedyś - na morza nieodgadnione… (czytaj więcej)
*****
Pamiętam, ze w rodzinnym Ulanowie – dawno, dawno temu - byłem jednym z pastuszków witających Bożą Dziecinę, kłaniających się na scenie parafialnych jasełek przed Bożą Matką - moją starszą siostrą… Święta Bożego Narodzenia były tam wtedy zawsze śnieżne i mroźne, jak to kiedyś na Podkarpaciu, a teraz w szarym i deszczowym Szczecinie radosny mimo wszystko czas Świąt zapowiada znacznie wcześniej wyniosła ale sztuczna choinka przed magistratem, a także bogate dekoracje uliczne Potem przychodzi oczekiwana Wigilia, także najczęściej bezśnieżna, chociaż z opłatkiem, życzeniami, kolędami i prezentami, później ta jedyna w roku Noc Bożego Narodzenia, noc pasterki, cudów i niezwykłych zdarzeń. Gdzieś tam na wsiach bydlęta mówią wtedy ludzkimi głosami, a w naszym morskim Szczecinie przebrany w strój Świętego Mikołaja pomnikowy na co dzień Marynarz późną nocą - kiedy już nikt go nie podpatruję - schodzi z cokołu w Alei św. Jana Pawła II i rusza spacerem nad Odrę, gdzie dla odmiany staje przy sterze cumującego już przy fontannie na Wałach Chrobrego bajkowego korabia. Zabiera jeszcze na pokład cierpliwie czekających na niego przez cały rok dwóch legendarnych kamiennych żeglarzy – Jana z Kolna i Wyszaka, i już we trzech stawiają żagle i podpływają nieco dalej, do Bulwaru Piastowskiego, by z Alei Żeglarzy zabrać kolejnych załogantów – Ludka Mączkę i Kazia Haskę. Potem wszyscy razem ruszają w dalszy rejs, by pożeglować – jak kiedyś - na morza nieodgadnione… Po rejsie wracają na swoje pomnikowe miejsca całorocznego postoju, podziwiając po drodze nocne miasto i świąteczne, rozświetlone dekoracje (jak na zdjęciach)…
Towarzyszyłem im w tym nocnym spacerze, od Placu Solidarności, dalej Aleją Fontann, z powrotem do Placu Armii Krajowej. Zatrzymaliśmy się dłużej przy świetlnym globusie, gdzie wspominali swoje historyczne, dalekie rejsy i wyprawy – najstarszy z nich Wyszak swoją XII-wieczną brawurową ucieczkę małą łodzią z duńskiej niewoli do rodzinnego Szczecina, a Jan z Kolna swój XV-wieczny transatlantycki rejs duńskim żaglowcem, kiedy jako Skolnus prawdopodobnie dotarł przed Kolumbem do nieznanej i „nie odkrytej” jeszcze Ameryki. Kazio Haska wspominał późniejsze XX-wieczne już początki polskiego żeglarstwa w powojennym Szczecinie, a Ludek swoją wieloletnią swobodną wokółziemską epopeję, po morzach i oceanach całego świata. Ja, najmłodszy w tym gronie, tylko słuchałem…
Po drodze zaglądaliśmy do okien szczecińskich mieszczan, oglądając drzemiące domowe choinki i wspomnienia, i składając wszystkim magiczne najlepsze życzenia Radosnych Świąt Bożego Narodzenia, i Dobrego Nowego Roku 2018! „Oby Polska, była Polską…”, oby żeglowała ku lepszemu, przez labirynty krajowych, i międzynarodowych mielizn i raf, ku morzom i oceanom lepszego świata, zawsze dobrym kursem, z dobrym wiatrem, pod Biało-Czerwoną…
Tekst i zdjęcia: Wiesław Seidler