Aktualności
ALEKSANDRA I ANDRZEJ KOCEWICZOWIE
- Szczegóły
Błąd krytyczny rozszerzenia [sigplus]: Dla folderu galerii obrazów 2013/11/12 oczekiwana jest względna ścieżka do folderu startowego określonego w konfiguracji rozszerzenia w zapleczu systemu Joomla!.
Jak opowiada Andrzej Kocewicz, z małżonką - Aleksandrą - poznali się …pod wodą. Oboje należeli wtedy, w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, do Szczecińskiego Klubu Płetwonurków PTTK “Wodołazy”.
Doświadczenie wyniesione z tamtego hobbystycznego płetwonurkowania, połączonego z wykonywaniem różnych prac podwodnych, na które klub posiadał stosowne zezwolenie, po latach zaowocowało podjęciem decyzji o podjęciu profesjonalnej działalności na własny rachunek. Tak doszło do utworzenia w styczniu 1988 roku Zakładu Robót Hydrotechnicznych i Podwodnych UW Service Sp. z o.o. w Szczecinie.
Rozpoczynali praktycznie od zera, nie licząc własnego skafandra i aparatu nurkowego. Dziś, po 25 latach, UW Service jest firmą znaczącą w branży, posiadającą własne jednostki pływające, specjalistyczne maszyny umożliwiające budowę obiektów hydrotechnicznych, umocnień rzek, obiektów przemysłowych, wykonywanie robót czerpalnych oraz specjalistycznych prac podwodnych, zatrudniającą około 100 pracowników. Ma za sobą realizację kilkuset specjalistycznych robót w całym kraju dla ponad 150 inwestorów. O wysokiej jakości wykonawstwa świadczą liczne otrzymane referencje.
Od 1992 roku UW Service prowadzi ponadto położony nad Jeziorem Dąbie, u wlotu do miasta, czterogwiazdkowy Camping Marina PTTK z własną przystanią jachtową. Kamping, poza polem caravaningowym i namiotowym oraz gościnną restauracją „Tawerna”, oferuje przez cały rok około 100 miejsc noclegowych w wygodnych drewnianych domkach, a stale rozbudowywana przystań jachtowa, wyróżniona prestiżową międzynarodową Błękitną Flagą oraz „Żółtą Falą” przyznaną przez Niemiecki Związek Turystyki Wodnej, dysponuje 60 miejscami postojowymi. Tej sferze działalności rodzinnej firmy z powodzeniem szefuje pani Aleksandra.
W ubiegłym roku, na wrześniowe spotkanie na Łasztowni, poprzedzające rozpoczęcie robót budowlanych w zakupionym przez CSL zabytkowym budynku, państwo Kocewiczowie przypłynęli na jachcie „Olander”, odbudowanym przez ich firmę ponad 80-letnim pięknym keczu gaflowym.
Przypłynęli nie tylko, aby wyrazić uznanie dla decyzji o odrestaurowaniu tego budynku, lecz także z propozycją wyeksponowania na posesji CSL unikatowej barki, wydobytej przed kilkoma laty, przy udziale UW Service, z dna Odry w związku z planowaną wówczas przebudową Bulwaru Piastowskiego.
Unikatowość tej barki - o czym przekonałem się podczas niedawnej dziennikarskiej wizyty na terenie Camping Marina, polega na jej wyjątkowej konstrukcji, a mianowicie kompozycji metalowego kadłuba z jego drewnianym dnem. Zbudowana na początku ubiegłego wieku, a więc przed 120 laty, jest chyba jedynym dziś w Polsce zabytkiem, pamiętającym czasy zmierzchu budowy drewnianych, a nastania ery metalowych kadłubów statków.
Ponieważ o szczegółach konstrukcyjnych zabytkowego kadłuba, okoliczności jego zatopienia, a następnie batalii o jego uratowanie przed kasacją, o pracach konserwacyjnych i rekonstrukcyjnych ma być poświęcona specjalna konferencja prasowa przygotowywana wspólnie z Aleksandrem Ostaszem, prezesem Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Dziedzictwa Morza, ograniczę się w tym miejscu do wyrażenia słów uznania i podziękowania uczestnikom tego przedsięwzięcia za ich postawę „Pro publico bono”.
Andrzej Kocewicz nie kryje, że poprzez stworzenie możliwości oglądania tego uratowanego zabytku przez szeroką publiczność chciałby wywołać dyskusję o potrzebie zaopiekowania się także innymi zabytkowymi obiektami ukrytymi pod wodą. Chciałby, aby nie podzieliły one losu oddanego na złom w 2001 roku szczecińskiego zbiornikowca portowego “Turbacz”, barbarzyńsko zezłomowanej w roku 2006, napędzanej silnikiem parowym pogłębiarki ssąco-refulacyjnej “Mamut”, parowej przepompowni na Polderze Cedyńskim i wielu innych. O tym, że okoliczne akweny kryją jeszcze wiele innych godnych uratowania obiektów, traktuje także artykuł i film niedawno opublikowane na stronie internetowej ZSDM:
(http://dziedzictwo-morza.pl/?page_id=165). Wiadomo mu także o zatopionym holowniku parowym, zbudowanym w 1912 roku w Holandii. Pan Andrzej Kocewicz myśli już o jego wydobyciu i renowacji.
Podczas mojego pobytu na terenie Camping Marina do tamtejszej Tawerny przybyła pod opieką pani Haliny Salcewicz grupa dzieci - wychowanków szczecińskiego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Obserwowałem jak z uwagą oglądały pokazywany im przez Wojciecha Kocewicza - syna gospodarzy, zbiór pięknych kamieni naturalnych i pochodzących z mórz skamieniałości, a następnie oglądały film o podwodnych poszukiwaniach oraz słuchały wyjaśnień udzielanych przez Andrzeja Ostasza. Z żalem opuszczały kemping, aby zdążyć na czas odjazdu ich autobusu.
Gościnną placówkę chętnie odwiedzają również szczecińscy żeglarze. Przez siedem lat, po swym pierwszym wokółziemskim rejsie na “Marii”, wiele czasu podczas pobytu w Szczecinie spędzał tu kpt. Ludomir Mączka. Teraz w Tawernie urządzone jest - jak to określiła pani Aleksandra - takie małe poświęcone mu muzeum. Jak się dowiedziałem, być może również “Maria”, przechowywana w przystaniowym hangarze, jeszcze najbliższej zimy doczeka się potrzebnego temu sławnemu jachtowi remontu, dzięki czemu - zgodnie z wolą zmarłego kapitana -nadal będzie mogła służyć sprawie popularyzacji żeglarstwa.
W sali sąsiadującej z restauracją można oglądać piękne obrazy namalowane przez młodego artystę Jerzego Lisaka oraz dużą mapę ścienną z wykreśloną na niej wokółziemską trasą rejsu odbytego w latach 1996 - 1998 przez kpt. Andrzeja Armińskiego na jachcie “Mantra 3”. Wszystko to - słyszę - służy stwarzaniu na kampingu miejsca spotkań ciekawych ludzi. Odbywają się tu różne spotkania nie tylko ze sławnymi żeglarzami (ostatnio z Henrykiem Widerą i Asią Pajkowską), coroczne koncerty Impact Jazz, plenerowe imprezy rekreacyjno-sportowe, warsztaty ceramiczne itp. Świetną frekwencją szczecińskich żeglarzy cieszyły się także organizowane od lipca do października br z inicjatywy Andrzeja Armińskiego coraz bardziej popularne “Regaty w Każdą Środę“…
xxx
Pisząc ten tekst uprzytamniam sobie, że jest to kolejna już relacja z wizyty w prywatnym przedsiębiorstwie kierującym się zasadą łączenia działalności komercyjnej z inicjatywami służącymi szeroko rozumianemu dobru społecznemu. To świetnie, że możemy odwiedzać w Szczecinie tak myślących i działających przedsiębiorców.
Zygmunt Kowalski / www.mojalasztownia.pl
{gallery}2013/11/12{/gallery}
{gallery}2013/11/12{/gallery}