Aktualności
Dezeta – zwodowana - da się lubić… Maszoperia na pokładzie Książnicy Pomorskiej
- Szczegóły
Błąd krytyczny rozszerzenia [sigplus]: Dla folderu galerii obrazów 2014/12/06 oczekiwana jest względna ścieżka do folderu startowego określonego w konfiguracji rozszerzenia w zapleczu systemu Joomla!.
Faktycznie – „Dezeta da się lubić” – co potwierdzili sympatycy morza i niezwykłych dalekich wypraw otwarto-pokładowymi szalupami, tłumnie biorąc udział w kolejnym „wodowaniu” marynistycznej książki w Książnicy Pomorskiej w Szczecinie, w dn. 2 grudnia br. Tym razem bohaterką wieczoru literackiego była skromna …szkoleniowa 10-osobowa łódź wiosłowo-żaglowa – typu DZ, znana żeglarzom od ponad 100 lat (!), mająca nadal licznych miłośników, do których należy m.in. szczecińska maszoperia DZ-ty s/y „Sum”, z JK AZS, z jej wieloletnim opiekunem i kapitanem Michałem Jósewiczem.To Michał był pomysłodawcą i głównym organizatorem dalekich eskapad dezetą „Sum” – od 20 lat – ostatnio z grupą seniorów, którzy postanowili podzielić się wrażeniami z tych wypraw i wydać je w wersji książkowej, o czym już pisałem, zapowiadając powyższe wodowanie. Tak też się stało, a to już nawet druga pozycja o rejsach s/y „Sum”, ta pod redakcją znanego kapitana jachtowego Macieja Krzeptowskiego, z autorskimi relacjami z wypraw bałtyckich (m.in. do Kopenhagi i wokół Bornholmu), i śródlądowych (do Berlina i do źródeł Piany), spisanymi przez ośmiu załogantów – Andrzeja Piotrkowskiego, Michała Jósewicza, Macieja Krzeptowskiego, Stanisława Bolewicza, Cezarego Pawłowskiego, Jacka Marchlewicza, Wojciecha Seńków i Krzysztofa Marskiego. Teraz razem z nimi – pod żaglami i wiosłami s/y „Sum”, szlakiem Gwiazdy Polarnej, wzorem Wikingów – można ruszyć w książkowy, tytułowy rejs. Dodam, że książka ukazała się dzięki finansowej pomocy: Miasta Szczecin, Rotary Club Szczecin, Fundacji Pro Publico Mare i JK AZS Szczecin.
Wieczorny „rejs” dezetą w Książnicy otworzył jej dyrektor Lucjan Bąbolewski, a całością sterował Maciej, wspomagany przez Marka Słabego z Polskiej Fundacji Morskiej i szypra Michała. Przy asyście pozostałych współautorów, którzy również podzielili się „dezetowymi” osobistymi wspomnieniami, samego aktu chrztu i „wodowania” publikacji dokonała nestorka szczecińskiego żeglarstwa Maryta Gerlach (wszyscy na zdjęciach, na pokładzie „Suma” i na wodowaniu). Warto dodać, że na sali było spore grono prawdziwych tuzów szczecińskiego żeglarstwa, takich jak Danuta Kopacewicz, Wojtek Jacobson, Janusz Charkiewicz, Andrzej Giedymin, i inni, wśród nich nawet uczestnicy wokółziemskich wojaży. Wszystkich zgromadziło hasłu „Dezeta da się lubić”, przecież praktycznie wszyscy zaczynaliśmy żeglarskie życiorysy na jej pokładzie…
A dlaczego dezeta? Wyjaśnia to kapitan Michał Jósewicz: „ Najprostsza odpowiedź narzucająca się po takim pytaniu to : „dlatego, że ją mamy”. Jest łódka, hangar i warsztat, gdzie można przechowywać osprzęt i wykonać niezbędne remonty, czego chcieć więcej? …Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie pomysł wyprawy na Bornholm. Znalazłem chętnych kolegów i z załogą ze średnią wieku 65 lat, ruszyliśmy w morze w 2008 roku. Dalej było już z górki… W żeglarstwie znane jest powiedzenie: Nieważne na czym, nieważne dokąd, ważne z kim! Tych kilka rejsów utwierdziła nas w przekonaniu, że tworzymy dobrą, zgraną załogę…” Na razie s/y „Sum” zimuje na macierzystej przystani JK AZS Szczecin. Na wiosnę jej załoganci znowu podniosą żagle i ruszą na wodę. Przecież dezeta da się lubić…
Tekst i zdjęcia: Wiesław Seidler (też „dezetonauta”)
{gallery}2014/12/06{/gallery}