ZOZZ header
×

Błąd

Błąd krytyczny rozszerzenia [sigplus]: Dla folderu galerii obrazów 2015/07/11 oczekiwana jest względna ścieżka do folderu startowego określonego w konfiguracji rozszerzenia w zapleczu systemu Joomla!.

Błąd krytyczny rozszerzenia [sigplus]: Dla folderu galerii obrazów 2015/07/11 oczekiwana jest względna ścieżka do folderu startowego określonego w konfiguracji rozszerzenia w zapleczu systemu Joomla!.

Za nami długi przelot przez północny Atlantyk i Ocean Arktyczny (Morze
Barentsa). To był trudny czas, mało snu, dużo ciągłego żeglowania.
Musieliśmy zmierzyć się z dużymi falami, wiatrem, deszczem i gradem.
Tu, w Arktyce nie ma nocy, wciąż jest jasno, a czas nie istnieje. Trwa
nieustanny dzień polarny. Warunki pogodowe zmieniają się bardzo szybko.
Słońce przeplata się z mgłami i zachmurzeniem.Jest niezwykle pięknie...
Załoga jachtu „Stary”, pod dowództwem kapitana Macieja Krzeptowskiego w
niedzielę o godzinie 0.15 dotarła do Longyearbyen położonego na wyspie
Spitsbergen, w Archipelagu Svalbard. Jak do tej pory przepłynęliśmy 2110
Mm i odwiedziliśmy kilkanaście portów. Wyprawa Narwik 2015 to rejs
młodzieżowy. Przez pokład jachtu przewinęło się do tej pory 34 osób, w
tym 16 uczniów szczecińskich szkół. W sumie weźmie w nim udział w 22
młodych ludzi. Rejs odbywa się pod patronatem prezydenta Szczecina
Piotra Krzystka i dofinansowana jest z funduszy Miasta Szczecin. Wspiera
ją ponad dwadzieścia instytucji i organizacji.

Organizatorem Wyprawy jest stowarzyszenie Żeglarski Szczecin. Rejs jest
organizowany przy współpracy z Międzyszkolnym Ośrodkiem Sportowym
Euroregionalne Centrum Edukacji Wodnej i Żeglarskiej, Wydziałem Oświaty
Urzędu Miasta, Szczecińskim Programem Edukacji Wodnej i Żeglarskiej,
Jacht Klubem Akademickiego Związku Sportowego w Szczecinie. Wyprawa jest
rejsem edukacyjnym i popularyzuje Program Edukacyjny Odkrywcy,
Szczeciński Program Edukacji Wodnej i Żeglarskiej.

----------------
Jacht „Stary”wypłynął ze Szczecina 30 maj 2015 roku. Początkowo
Wyprawa Narwik 2015 dopłynęła do portów Dani i Norwegii. Dalej osiągnęła
koło polarne i Archipelag Lofotów. Zawinęła do Narwiku. Tam dołączyłem
do załogi. W Narwiku rozpoczął się czwarty, arktyczny etap wyprawy. Z
tego miasta fiordami północnej Norwegii dotarliśmy 29 czerwca do portu w
Tromso. Stamtąd wyszliśmy na Atlantyk i dalej w Ocean Arktyczny. Po
wyjściu na atlantyckie wody obraliśmy kurs na Północ i Spitsbergen, do
Archipelagu Svalbard. Płynęliśmy początkowo przez Morze Norweskie i
Morze Barentsa.

Po kilku dniach żeglugi dotarliśmy do Wyspy Niedźwiedziej, zwanej
„wyspą mgieł i wichrów”. To piękna wyspa, zwana przez Norwegów –
Bjornoya. Ten arktyczny zakątek należy do Norwegii i znajduje się
pomiędzy Spitsbergenem

i Przylądkiem Północnym (Nordkapp), w zachodniej części Morza
Barentsa. Obecnie jest to jeden z najbardziej odizolowanych zakątków
Europy. W 2002 roku wyspę wraz z otaczającymi ją wodami ogłoszono
rezerwatem przyrody. Kiedy dopłynęliśmy do niej ujrzeli piękne, wysokie
klify oraz znajdujące się w linii brzegowej jaskinie wyżłobione przez
wodę oraz szczyty górskie pokryte śniegiem. Udało nam się zbliżyć do
niej. Jednak wysoki, klifowy brzeg budził respekt. Pionowe urwiska, z
postrzępionymi skalami nie zachęcały do podpłynięcia jeszcze bliżej.
Musieliśmy uważać na silne prądy, które tam występują. Żeglowaliśmy
wzdłuż jej zachodniego brzegu.

Nad tym kawałkiem lądu dominują ośnieżone wzgórza, które w słońcu
wyglądały bardzo malowniczo. Cześć południowa była niższa, tam
znajdowały się dobre kotwicowiska, gdzie można by rozpocząć eksplorację
wyspy. Tę skalistą krainę zamieszkują ptaki i już dawno nie ma tam
niedźwiedzi. Ze względu na ograniczony czas rejsu musieliśmy pożeglować
dalej do Svalbardu.

W trakcie podróży przez wody polarne towarzyszyły nam delfiny
białobokie, które żyją w dużych stadach, a po bokach ciała mają
ciemniejsze i jaśniejsze pasy. Zaobserwowaliśmy ich duże stada, długość
niektórych osobników dochodziła do 3 metrów. Kilka razy ujrzeliśmy
wieloryby – humbaki. Były to dorosłe osobniki mające około 15 metrów
długości i ponad 40 ton masy. Ich wielkie cielska wynurzały się z wody,
płynęły równolegle do naszego jachtu. Co ciekawe, wyrzucały
systematycznie fontanny pary wodnej osiągające wysokość 3 m!
Żeglując musieliśmy zmierzyć się z zimnem i nieustanną jasnością.
Teraz za kołem polarnym nie ma nocy. Słońce świeci przez cała dobę. Czas
tam nie istnieje, jest czymś bardzo umownym. Ale dzięki temu polarne
słońce oświetlało im wody lodowatego oceanu, ułatwiając ekspedycję.
Dopływając do Spitsbergenu wpłynęliśmy w mgły, które otaczały Archipelag
Svalbard. Widoczność dochodziła do 50 metrów. Trzeba było płynąc bardzo
ostrożnie.

Warunki pogodowe były zmienne. Dominowały utrudniające żeglugę wiatry
północne i północno-zachodnie. Wody były raz spokojne innym razem
wypiętrzały się kilkumetrowe fale na których jacht tańczył jak zabawka.
W takich warunkach życie pod pokładem jest bardzo trudne, ciężko było
przejść z jednaj części jednostki do drugiej, jeszcze ciężej było
gotować posiłki. Jednak nasz jacht „Stary”, to bardzo dzielna
jednostka, mimo przewalajach się przez pokład fal sprawnie przedzierał
się na Północ. Tuż przed południowym cyplem Spitsbergenu nad ranem
załoga ujrzała flotę statków rybackich, których było 11. Łowiły ryby
trałując sieci. Nawiązaliśmy z nimi kontakt i okazało się, że o dziwo
był nawet jeden polski statek, ale nie było na nim Polaków, załoga była
międzynarodowa. Statki te stanowiły dla nas zagrożenie i trzeba było
ominąć je prawą burtą, aby nie wejść w kolizję z sieciami.

Im bliżej było do Spitsbergenu tym bardziej wiało chłodem. 3 lipca, o
godzinie 13, stojący za sterem Jędrek, zauważył na horyzoncie wyspę
Spitsbergen. Majaczyła daleko, spowita chmurami i mgłą. Załoga ucieszyła
się, że cel naszej wyprawy jest w zasięgu wzroku. Ale dopiero po całym
dniu żeglugi udało się dopłynąć do południowego cypla tej niezwykłej
wyspy. Z bliska ujrzeliśmy góry pokryte śniegiem i lodowce. Początkowo
żeglowaliśmy wzdłuż zachodniego brzegu Spitsbergenu zatopionego w mgłach
i zimnie. Minęliśmy fiord Hornsund, gdzie mieści się Polska Stacja
Polarna, do którego zamierzamy dotrzeć w drodze powrotnej. My musieliśmy
najpierw dopłynąć do stolicy Archipelagu Svalbard – Longyearbyen. Tam, w
nocy 5 lipca, w pełnym słońca fiordzie stanęliśmy na kotwicy. Kapitan
Maciej Krzeptowski zaprosił załogę na zorganizowaną na jachcie kolację
kapitańską. W jachtowej messie uczciliśmy nasz sukces. Załoga
zakosztowała między innymi udźca z mięsa renifera - dar od norweskich
przyjaciół, anchois, cienki chleb norweski – Mors, który serwowano z
miejscowym serem oraz piernik, wypiek przygotowany przez Janinę
Dokowską. Była to niezwykła kolacja, w zatoce otoczonej wulkanicznymi
stożkami.

Obecnie czekamy na zgodę gubernatora Svlabardu na pływanie po wodach
otaczających archipelag i jego penetrację. Przygotowujemy się do udziału
w badaniach naukowych profesora Wiesławskiego pracującego dla Polskiej
Akademii Nauk. Przeprowadzimy ponad 21 obserwacji poboru prób wody,
wykonamy dokumentację fotograficznej flory i fauny oraz pomiarów
przeźroczystości wody krążkiem Secchigo. Chcemy zrobić także zdjęcia
obrazujące przyrodę Svalbaardu, które zostaną zaprezentowane
Szczecinianom jesienią, na wystawie porejsowej.

7 lipca, Spitsbergen, Longyearbyen

Rozpoczęła się najatrakcyjniejsza część wyprawy. Zwiedziliśmy już
Longyearbyen. To miejscowość licząca ponad 2 tysiące ludzi, 44
narodowości, której dominują Norwegowie, Rosjanie i ...Tajowie, mieszka
tu i pracuje w barze jeden Polak (student). Atrakcją dla załogi było
miejscowe jedzenie i zakupy oraz poznanie tej dziwnej miejscowości,
pełnej sprzeczności. Domy stoją tu na palach. Nie ma tu drzew, krzewów,
jest trawa, mchy i roślinność tundrowa. Przez całe miasteczko
przebiegają instalacje i rury. Środkiem płynie potok – rzeka i szereg
strumieni. Przy każdym domu stoją skutery śnieżne, są też samochody,
choć prawie nie ma tu dróg, a asfaltowe ulice liczą zaledwie kilkanaście
kilometrów.

Trzy razy w tygodniu przypływają statki wycieczkowe i tłumy bogatych
turystów wysypują się na portową keję. Tłum oblega sklepiki, puby,
muzeum i galerię sztuki. Główną atrakcją są białe niedźwiedzie, których
wizerunki są wszędzie. Ceny wysokie, ale to nie zraża turystów, kupują,
kupują, kupują... Kiedy wypłyną po oni po jednym dniu zwiedzania, znów
wraca do miasteczka spokój i cisza. Słychać tylko wycie wiatru i głosy
ptaków. Ciekawostka jest to, że miejscowi jeżdżą autami i letnimi psimi
zaprzęgami, które zamiaz płóz mają koła. Ale, co warto podkreślić,
ludzie są tu szczęśliwi i uśmiechnięci, niezwykle życzliwi. Mówią, że to
dla nich raj na Ziemi...
Dzięki szczecińskiemu Radisson Blu Hotel byliśmy goszczeni przez
miejscowy Hotel Radisson. U wejścia wita tam gości 3 metrowy niedźwiedź
polarny. Oczywiście spreparowany, ale niezwykle realistycznie oddający
siłę i grozę tego drapieżnika. Nam udostępniono saunę i część
rekreacyjną hotelu. Obsługa hotelowa była bardzo miła, a część z nich
była kiedyś w Polsce.

Delegacja załogi spotkała się także z Gubernatorem Svalbardu panem
Odd'em Olsen Ingerø i dyrektorem Hotelu Radisson. Przekazano pamiątkowe
plakiety, foldery Wyprawy i fotografie. Udało nam się zwiedzić Muzeum
Svalbardu i galerię sztuki Svalbard.
Dzisiaj 7 lipca wypływamy do lodowców, rozpoczynamy penetrację
Svalbardu. Już niedługo zniknie cywilizacja. Musimy poruszać się
ostrożnie i pamiętać, że obszar archipelagu jest objęty rygorystyczną
ochroną przyrody. Poza nielicznymi osadami nie ma tutaj dróg ani
szlaków. Tereny są trudne do poruszania się, podłoże jest skaliste,
miejscami podmokłe, pokryte siecią potoków i topniejącym śniegiem.
Dlatego my będziemy poruszać się drogą wodną, i w ten sposób dopływając
do atrakcji Spitsbergenu.

Musimy pamiętać, że bardzo dużym zagrożeniem są niedźwiedzie polarne,
których jest w archipelagu ponad 3 tysiące. Ich liczba kontrastuje z
ilością mieszkających tu ludzi, których jest zaledwie około 2,5 tysiąca.
Mimo zbliżającej się nocy, której tutaj nie ma, już niedługo
wypływamy... Ale o tym w następnej relacji...
pozdrawiamy!

Piotr Owczarski

{gallery}2015/07/11{/gallery}

Początek strony