Aktualności
W DRODZE NA CZUBEK ŻEGLARSKIEGO ŚWIATA, CZYLI WIĘCEJ O STARORZEŹNIANYM SPOTKANIU Z RADKIEM KOWALCZYKIEM
- Szczegóły
W przekonaniu o tym – mówił Radosław (Radek) Kowalczyk w minioną niedzielę w Starej Rzeźni, podczas odbywającego się tam z nim spotkania w cyklu „Dzień Podróżnika” – że ten cały już dziesięcioletni wysiłek włożony w przygotowania oraz uczestnictwo w żeglarskich oceanicznych zmaganiach regatowych ma sens, utwierdziłem się na początku sierpnia ubiegłego roku na Zatoce Biskajskiej. Nastąpiło to podczas drugiego etapu Transagascogne 2015 – regat kwalifikujących do startu w Mini Transat 2015, gdy przez kilkanaście godzin na trasie z hiszpańskiego portu Luanco do francuskiego Bourgenay, za rufą :Calbud 894” widziałem goniącą nas (mnie i mój jacht) całą międzynarodową flotyllę, liczącą ponad 50 jachtów klasy Mini 650. Wiele tych jachtów prowadzili światowej klasy regatowcy. Ten widok upewnił mnie, że realne staje się dla mnie – polskiego żeglarza – dotarcie na sam czubek żeglarskiego świata.
Radek Kowalczyk jest pierwszym polskim żeglarzem, który już dwukrotnie (w roku 2011 i 2015) zakwalifikował się i uczestniczył w Mini Transat, jednych z najtrudniejszych zmagań żeglarzy oceanicznych – transatlantyckich regatach samotnych żeglarzy na 6,5-metrowych jachtach, noszących podczas żeglugi z wiatrem żagle o powierzchni nawet 130 m.kw.
Pierwszy start poprzedziło sześć lat poświęconych w znacznej części samodzielnej budowie jachtu, a w roku 2011 na starty w serii sześciu regat kwalifikujących do uczestnictwa w Mini Transat. Jako jedyny zawodnik z ponad osiemdziesięciu ostatecznie dopuszczonych do startu, kwalifikacje uzyskał w jednym sezonie, podczas kilku miesięcy poprzedzających te regaty, pokonując swym jachtem trasę o łącznej długości około 3700 mil morskich. Metę w brazylijskim porcie Salvador de Bahia, do której dotarło tylko 59 żeglarzy po przebyciu ponad 4200 mil na trasie z francuskiego La Rochelle, przeciął w końcówce stawki. Wszyscy uczestnicy tych morderczych regat, w uznaniu dla jego determinacji w dążeniu do osiągnięcia mety mimo groźnych kolizji i awarii, nadali mu miano „Niezniszczalny”. Radek, mający świadomość braku szans nawiązania równorzędnej walki regatowej z zawodnikami żeglującymi na nieporównywalnie nowocześniejszych jachtach, sam fakt dotarcia na metę uznał wówczas za swój osobisty sukces, a udział w regatach jako czas zdobywania doświadczeń umożliwiających w przyszłości osiąganie sukcesu regatowego.
Szansę osiągnięcia sukcesu regatowego, teraz już na super nowoczesnym jachcie, zaprojektowanym przez znanego francuskiego konstruktora Etienne Bertranda, a zbudowanym w szczecińskiej stoczni Yacht Service, pokazało właśnie tamte kilkanaście godzin prowadzenia całej stawki w poprzedzających start do Mini Transat 2015 regat na Zatoce Biskajskiej.
Wydarzenia na trasie pierwszego etapu regat – z Duarnenez do Lanzarote na Wyspach Kanaryjskich, a już w szczególności okoliczności utraty jachtu już na trasie z Lanzarotte – Gwadelupa na Karaibach, potwierdziły trafność nadanego mu przydomka Niezniszczalny. Przypomnijmy, że na Wyspy Kanaryjskie dopłynął pokonując ponad 1000-milową trasę z niesprawną jedną ręką po uszkodzeniu łokcia i barku, a przy tym z niesprawnymi kabestanami służącymi od obsługi żagli. W kilka dni po starcie do drugiego etapu – z Lanzarote na Gwadelupę -jego jacht płynący z szybkością kilkunastu węzłów zaczął tonąć po zderzeniu się z jakimś pływającym obiektem. Żeglarz wezwał pomoc, jacht zatonął, a życie uratował dzięki udzielonej mu i trwającej długie godziny dramatycznej akcji ratowniczej.
Podczas spotkania w Starej Rzeźni, posługując się także wyświetlanymi na ekranie slajdami oraz krótkimi filmami, Radek opowiadał o swoich przygotowaniach do startów w regatach oraz o przebiegu tych regat, odpowiadał na wiele pytań dotyczących bardzo trudnych warunków samotnego żeglowania na wymagającym wielkiego kunsztu żeglarskiego małym regatowym jachcie, mówił o przeżytych przygodach, trudnościach w pogodzeniu wyczynu żeglarskiego z obowiązkami zawodowymi i rodzinnymi. Z całej tej opowieści wynikało, że „niezniszczalny” żeglarz ani na moment nie dopuszcza do siebie myśli o rezygnacji z zamiaru startu w kolejnych regatach – Mini Transat 2017 i osiągnięcia w nich wyniku wpisującego go do grona światowych sław żeglarskich.
O życzliwości dla tych zamierzeń oraz chęci dalszego wspierania żeglarza zapewniał obecny na spotkaniu Edward Osina, prezes Przedsiębiorstwa Budowlanego Calbud – głównego sponsora startów Radka Kowalczyka w obu poprzednich regatach Mini Transat. Mariusz Świstelnicki, właściciel stoczni Yacht Service potwierdził przystąpienie jego stoczni do wykonywania elementów kolejnego budowanego już dla Radka jachtu klasy Mini 650 w oparciu o dokumentację unowocześnianą przez francuskiego konstruktora. Obecni na spotkaniu przyjaciele i sympatycy żeglarza, w tym członkowie Klubu Żeglarzy Samotników, w którym Radek pełni społeczną funkcję wicekomandora, nagrodzili te wypowiedzi gromkimi brawami.
Tekst: Zygmunt Kowalski
fot. Janusz Charkiewicz, Radosław Kowalczyk, Zygmunt Kowalski
Radek Kowalczyk jest pierwszym polskim żeglarzem, który już dwukrotnie (w roku 2011 i 2015) zakwalifikował się i uczestniczył w Mini Transat, jednych z najtrudniejszych zmagań żeglarzy oceanicznych – transatlantyckich regatach samotnych żeglarzy na 6,5-metrowych jachtach, noszących podczas żeglugi z wiatrem żagle o powierzchni nawet 130 m.kw.
Pierwszy start poprzedziło sześć lat poświęconych w znacznej części samodzielnej budowie jachtu, a w roku 2011 na starty w serii sześciu regat kwalifikujących do uczestnictwa w Mini Transat. Jako jedyny zawodnik z ponad osiemdziesięciu ostatecznie dopuszczonych do startu, kwalifikacje uzyskał w jednym sezonie, podczas kilku miesięcy poprzedzających te regaty, pokonując swym jachtem trasę o łącznej długości około 3700 mil morskich. Metę w brazylijskim porcie Salvador de Bahia, do której dotarło tylko 59 żeglarzy po przebyciu ponad 4200 mil na trasie z francuskiego La Rochelle, przeciął w końcówce stawki. Wszyscy uczestnicy tych morderczych regat, w uznaniu dla jego determinacji w dążeniu do osiągnięcia mety mimo groźnych kolizji i awarii, nadali mu miano „Niezniszczalny”. Radek, mający świadomość braku szans nawiązania równorzędnej walki regatowej z zawodnikami żeglującymi na nieporównywalnie nowocześniejszych jachtach, sam fakt dotarcia na metę uznał wówczas za swój osobisty sukces, a udział w regatach jako czas zdobywania doświadczeń umożliwiających w przyszłości osiąganie sukcesu regatowego.
Szansę osiągnięcia sukcesu regatowego, teraz już na super nowoczesnym jachcie, zaprojektowanym przez znanego francuskiego konstruktora Etienne Bertranda, a zbudowanym w szczecińskiej stoczni Yacht Service, pokazało właśnie tamte kilkanaście godzin prowadzenia całej stawki w poprzedzających start do Mini Transat 2015 regat na Zatoce Biskajskiej.
Wydarzenia na trasie pierwszego etapu regat – z Duarnenez do Lanzarote na Wyspach Kanaryjskich, a już w szczególności okoliczności utraty jachtu już na trasie z Lanzarotte – Gwadelupa na Karaibach, potwierdziły trafność nadanego mu przydomka Niezniszczalny. Przypomnijmy, że na Wyspy Kanaryjskie dopłynął pokonując ponad 1000-milową trasę z niesprawną jedną ręką po uszkodzeniu łokcia i barku, a przy tym z niesprawnymi kabestanami służącymi od obsługi żagli. W kilka dni po starcie do drugiego etapu – z Lanzarote na Gwadelupę -jego jacht płynący z szybkością kilkunastu węzłów zaczął tonąć po zderzeniu się z jakimś pływającym obiektem. Żeglarz wezwał pomoc, jacht zatonął, a życie uratował dzięki udzielonej mu i trwającej długie godziny dramatycznej akcji ratowniczej.
Podczas spotkania w Starej Rzeźni, posługując się także wyświetlanymi na ekranie slajdami oraz krótkimi filmami, Radek opowiadał o swoich przygotowaniach do startów w regatach oraz o przebiegu tych regat, odpowiadał na wiele pytań dotyczących bardzo trudnych warunków samotnego żeglowania na wymagającym wielkiego kunsztu żeglarskiego małym regatowym jachcie, mówił o przeżytych przygodach, trudnościach w pogodzeniu wyczynu żeglarskiego z obowiązkami zawodowymi i rodzinnymi. Z całej tej opowieści wynikało, że „niezniszczalny” żeglarz ani na moment nie dopuszcza do siebie myśli o rezygnacji z zamiaru startu w kolejnych regatach – Mini Transat 2017 i osiągnięcia w nich wyniku wpisującego go do grona światowych sław żeglarskich.
O życzliwości dla tych zamierzeń oraz chęci dalszego wspierania żeglarza zapewniał obecny na spotkaniu Edward Osina, prezes Przedsiębiorstwa Budowlanego Calbud – głównego sponsora startów Radka Kowalczyka w obu poprzednich regatach Mini Transat. Mariusz Świstelnicki, właściciel stoczni Yacht Service potwierdził przystąpienie jego stoczni do wykonywania elementów kolejnego budowanego już dla Radka jachtu klasy Mini 650 w oparciu o dokumentację unowocześnianą przez francuskiego konstruktora. Obecni na spotkaniu przyjaciele i sympatycy żeglarza, w tym członkowie Klubu Żeglarzy Samotników, w którym Radek pełni społeczną funkcję wicekomandora, nagrodzili te wypowiedzi gromkimi brawami.
Tekst: Zygmunt Kowalski
fot. Janusz Charkiewicz, Radosław Kowalczyk, Zygmunt Kowalski