Aktualności
Olek na progu Atlantyku 2016! Pożegnał Nowy Jork, walczy z oceanem…
- Szczegóły
Od ponad roku śledzimy przygotowania i trzymamy kciuki za powodzenie trzeciej i niebywałej w dziejach światowego kajakarstwa morskiego transatlantyckiej wyprawy Olka Doby przez Atlantyk, tym razem bardzo trudną północną trasą, z Nowego Jorku do Lizbony! Ma do pokonania ponad 8 tys. km burzliwego i zimnego Atlantyku, ale święcie wierzy w swoją szczęśliwą gwiazdę i marzy o tym, by na swoje 70. urodziny dotrzeć do Portugalii. Płynie tym samym specjalnym oceanicznym kajakiem „Olo”, zaprojektowanym i zbudowanym w stoczni Andrzeja Armińskiego. Nie będzie jednak łatwo…
Olek pokonał na razie wszystkie lądowe rafy i mielizny, i w niedzielę 29 maja 2016 r., o godzinie 13:07 czasu lokalnego, wypłynął z przystani w stanie New Jersey pod Nowym Jorkiem, żegnany przez liczną asystę Polonusów, nowojorczyków, przyjaciół, kajakarzy i podróżników, a także przez żonę Gabrielę, co relacjonowały światowe, polonijne i krajowe media, i co można nadal śledzić w Internecie. Dodam tylko fragment bezpośredniej relacji i korespondencji znanej naszym żeglarzom Małgorzaty Krautschneider, przebywającej obecnie w Nowym Jorku (do pobrania). Olek natrafił zaraz po starcie na fatalne, sztormowe warunki, groźne nawet nie tylko dla niego, ale i dla asysty. Olek wykorzystał otwarte nie więcej niż 3-4 godziny okno pogodowe, ze sprzyjającymi prądami i nieco słabszym niż dotąd wiatrem. Niestety, od strony oceanu znowu mocno wieje, uniemożliwiając podróżnikowi tak bardzo oczekiwane wejście na ocean. Zatrzymał się zatem w zatoce Lower Bay, gdzie zmuszony jest dalej czekać na odpowiednie warunki pogodowe. Prognozy, zdaniem Roberta Krasowskiego, stratega wodnego ekspedycji, doświadczonego żeglarza, nie są za dobre, choć nieprzewidywalne, i równie dobrze Olek za kilka godzin, albo kilka dni wpłynie na szerokie wody Atlantyku, na kolejne 4 miesiące samotnej podróży przez ocean…
Może jeszcze czeka, a może jest już na otwartym oceanie? Sam zatytułował swoją relację z poprzedniej wyprawy – „Na oceanie nie ma ciszy”. Olek, jesteśmy z tobą. Czekamy na kolejną relację i wieści od Małgorzaty…
Olek wypłynął (do pobrania)
Olek miał przeczekać w zatoce przed oceanem. Dam znać czy wypłynął.Ale było dużo emocji!. Olek bywał wśród polonijnych żeglarzy już przy poprzednich wyprawach, m.in. był naszym gościem Liberty Singlehanded Race jako honorowy samotnik w 2011 i w 2013?
Duzo jachtow mu asystowalo z Liberty Marina az do Liberty Statue, ale tam Olek nagle skrecil na plycizny. Jachty sie rozpierzchly, bo i sztorm sie zrobil- 30 wezlow, wiatr, mgla, fala, wszystko w nos i zegkarze musieli walczyc w zycie! Na szczescie Olek dal sie namowic na przeczekanie, poza tym pewnie mu sie przyda ten dzien na aklimatyzacje. Wczesniej tlum dziennikarzy go nie opuszczal, jak widac na zdjeciach. Olek to lubi i dla kazdego chcial miec czas, ale w koncu ile mozna. Na pozegnaniu na plazy i w parku zeglarze rozwineli spinaker bialo-czerwony z jachtu „Mischief” i machaliśmy nim jak flaga. Byla to pelna integracja zeglarzy, kajakarzy i innych lowcow przygod - byli i alpiniści, i turyści, i zwyczajni zjadacze chleba. Wszystkich ponad podzialy polaczyl Olek Doba! Poplyneli w pieknym korowodzie, z flagami na masztach, na tle Manhattanu. Super bylo. Weekend pod znakiem Olka. Wczesniej byl w Explorer Club z kajakiem, i oczywiscie wracal przez Manhattan jak pradziwy krol na koniu! Zreszta wygladal podobnie! Serdecznie pozdrawiam Małgorzata