Aktualności
Houseboaty na naszych wodach. Na Mazurach, w Gdańsku, Kamieniu Pom. i w Szczecinie
- Szczegóły
Na zachodnioeuropejskich czy północnoamerykańskich śródlądowych szlakach wodnych od lat stanowią alternatywę dla coraz bardziej „wypasionych” jachtów, dając wszystkim chętnym – nawet bez patentów żeglarskich czy motorowodnych - możliwość relaksowego, rodzinnego, wygodnego i bezpiecznego spędzania urlopu na wodzie. Na naszych krajowych i szczecińskich wodach, przystaniach i marinach także można znaleźć przykłady podobnych „pływadeł”, często samoróbek, m.in. na bazie szalup okrętowych – jak na zdjęciach, ale klasyczne pływające domki pojawiły się stosunkowo niedawno. Takie trzy „jaskółki” cumują już od pewnego czasu w marinie miejskiej na Wyspie Grodzkiej (na zdjęciu). Na krajowy i zachodniopomorski rynek usług turystycznych weszły już nawet firmy oferujące w sezonie czartery „houseboatów”. Czym właściwie są „houseboaty”? Czy mają polską nazwę? (WS) (czytaj więcej)
Usługa czarteru houseboata - pływającego domu, powstała z myślą o turystach chcących relaksować się i odpoczywać na wodzie. Pływać może każdy, gdyż nie jest wymagane posiadanie patentu. Tak np. czarterowaniem houseboatów na Mazurach ma się zajmować przedsiębiorstwo społeczne, a usługa oferowana będzie w tzw. sektorze ekonomii społecznej, czyli dochód przeznaczony zostanie na cele społeczne. Houseboat przeznaczony jest dla każdego, nie tylko dla doświadczonych sterników. Jest prosty w obsłudze i sterowaniu, ma małe zanurzenie, a do tego jest bardzo bezpieczny. Nowoczesne „fabryczne” houseboaty to właściwie drogie, komfortowe, ekologiczne i w pełni wyposażone pływające domki kempingowe, ale oczywiście pod to pojęcie można też podciągnąć różne pomysłowe konstrukcje domowej roboty, od prymitywnego brezentowego lub drewnianego „domku”, najczęściej na dowolnych dwóch zamkniętych pływakach, z doczepnym silnikiem, po zakabinowane szalupy, oldtimery, barki, motorówki, itp. – jak na zdjęciach. Polak potrafi…
Porządny houseboat posiada od dwóch do nawet 10-12 miejsc noclegowych, w pełni wyposażoną kuchnię, kabiny, salon, łazienkę i WC, dach stanowi spory taras z leżakami, kąpiel podczas postoju na kotwicy ułatwia …zjeżdżalnia, można też zabrać sprzęt do nurkowania, wędki i rowery. Prosty w obsłudze silnik pozwala zwiedzać dany akwen i porty, itp., itd. Napęd stanowią najczęściej zaburtowe silniki spalinowe, ale np. gdańska stocznia Green Dream Boats planuje już produkcję houseboatów solarnych, z dwoma elektrycznymi silnikami zasilanymi przez panele słoneczne umieszczone na daszku. Przy powierzchni użytkowej blisko 40 m kw. jednostka będzie miała 14 m długości i 14 ton ciężaru, zapewniając wygodę dla czterech osób. Takie solarne większe wycieczkowce wożą turystów np. na Brdzie, w Bydgoszczy (na zdjęciu), w Berlinie czy Kopenhadze.
Dla odmiany w Marinie Kamień Pomorski można już czarterować „domy na wodzie” firmy Porta Mare Houseboat (o czym już swego czasu pisałem). Na chętnych czeka sześć luksusowych houseboatów, w tym jeden bazuje w Szczecinie. Około 80 proc. czarterujących to wodniacy z Niemiec, niektórzy wynajmują domy nawet na trzy tygodnie i pływają przez Szczecin aż na kanały i rzeki niemieckie. Do pływania nimi nie trzeba mieć żadnych uprawnień motorowodnych, „domy” są zarejestrowane jako śródlądowe jachty motorowe kategorii D. Można też taką jednostkę u nich zamówić i kupić – taki dobrze wyposażony houseboat o długości 8 m, przeznaczony dla czterech osób, kosztuje „tylko” około 30 tys. euro netto. Podobnie jak apartamenty nad morzem można je potem podnajmować chętnym – poza własnym urlopem – co zmniejszy koszty kupna i eksploatacji…
Pozostaje tylko pytanie – jak po polsku nazywać „houseboaty”? Czy z niemieckiego „hałsboty”, czy „domki na wodzie”, czy jeszcze inaczej?
Tekst i zdjęcia: Wiesław Seidler